Zyla. Maroki byłob-b mnoha (śmiajecca).
Tac. Tolki maroki? (śmiajecca) Čudak wy, Zyla. (uzdychaje) Nie, Zyla, majo ǔžo ǔsio minuła. Mnie ǔżo ni da kachańnia, ni da wiasiella.
Zyla. Nie hawarecie tak, a to mnie čahości škoda.
Tac. (surowa) A wam što da mianie, Zyla?
Zyla. (spałochana) Mnie — ničoha… Ja što-ż… Ja tolki tak… a kali ŭzapraŭdy — dyk heta nie majo dzieła. Mnie da hetaha što?
Tac. Tak taki ni troški nia škoda? (śmiajećca).
Zyla. Jak to nia škoda? Tolki chacia i škoda, ale nia tak, jak wy dumajecie.
Tac. Nu, a jak-ža ja dumaju?
Zyla. Ja kazaǔ, što… wy dumajecie, byccam… Ja nia kazaŭ, što… (źbiwajecca) Pani Taciana, Ja čytaŭ u knizie, što sonca pamału haśnie i haśnie.
Tac. (Śmiajecca) Jaki wy chitry, Zyla. (paważna) Tak Zyla. Kachańnie wy zawiecie hłupstwam. Tolki ǔ ramanach pra jaho pryhoża pišuć, a mnie ničoha nia tre‘ i ničoha ja nie chacieła-b, kab tolki pamierci maładoju. Mahiłka zaraście traŭkaju, kwietkami… (sumna) Wyraście dźieraŭca, schilić swaje halinki nad joju… Budzie tak cicha, spakojna ǔ šeraj ziamielcy, — tolki wiecier nad taboju wieje, tolki liściajka šumiać, a ŭ načy mihaciać nad taboju adwiečnyja zorki… (Zmoŭkła piaje.)
Oj ǔzyjdzi, ǔzyjdzi ruta miatačka,
Chacia-ż ty zawiażysia…