Zyla. (Skora chapajecca za kišaniu.) A ja čuć i nie zabyǔsia. Pakiet ad inspektara. (Dastaje pakiet, pieradaje Tacianie).
Tac. Oj… Až u hrudziach zabiłasia. Musi iznoǔ za sprawazdaču haławu hryzie! O, Bożačka! Kali ǔžo supakoj mnie ad ich budzie. (Wychodzić rwučy kapertu.)
ZJAWA V
Zyla. Na jakoha karalewiča, Kasia, spadziawalisia, — francuskaha čy niamieckaha? (Kasia štoś dumajučy maŭčyć.) Čuješ, pryncesa?
Kasia. Dy adčapisia. adčapisia chaj jon śkiśnie karalewič twoj… Tut našaj panienki škoda… Sumuje ǔsio tut, jak u astrozie. (Uśmichajecca.) Słuchaj, Zyla, ty ŭziaŭ-by kali lepš, dy pażartawaǔ- by z joju! Abniaŭ-by ščylnieńka!
Zyla. A čyja ty hetkaja razumnaja?
Kasia. Čaho tam razumnaja! Chiba jana nie takaja dziaŭčyna, jak i ŭsie! A ty-ż taki panič, chacia i pahanieńki, chacia i żydoŭski. A dzie-ż ty tut lepšaha znojdzieš, kali tut na was takaja niedastača. Na našym kirmašy i taki pryhadziǔsia-b. Tolki-ż ty, Zyla, chacia i żyd, a nidaciapa: chodzić, chodzić, wałandajecca jak nidareka, a maładoj dziaŭčynie z hetaha ničoha. Amal nia kożny wiečar wyciraješ tut ścieny, a karyści z ciabie nijakaje. Kab ja była panienka, mo daŭno-b wyturyła ciabie ad