Старонка:Тралялёначка (1892).pdf/14

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

paszle i na lakarstwa daść, i dzieciam to pa hruszaczce, to pa jabłyczku. Lubili tyki my jaje, hetu Tralalu.

Raz za małym nia ŭsiej wiosce prypiorli pawiestki z akrużnoha ab tym, szto żonka Bartkawa padała skargu, szto muż wyhnaŭ jaje z dwora, szto z druhoj żywieć, szto paławinu jaje majątku zabraŭ, pa piać tysiacz na rok dachodu ciahnie, a jej ni grosza nie dajeć… I dawaj nas ciahać pa świedkach: to u kansystor, to na sledztwa, to prosta u sud akrużny, hodoŭ zo try. Tym czasam naszaja Tralala zachwareła i ŭ try dni na wiek zasnuła, pakinuŭszy dziciatka drobniusińkaja. Bartak zażuryŭ sia, jak za ścianu zawaliŭ sia: paławinu majątku Bartczycha adabrała, a druhuju pradali z licytacji za doŭhi i paszoŭ Bartak znoŭ ŭ wiosku, ale sudzioj użo nikoli nia byŭ i ŭsim kłaniaŭ sia. Nia doŭha biedny pabyŭ i tut, bo za sztość u turmu pasadzili…. tam jon i umior!

Bartczycha z rok na swajej paławinie panawała, u wosieni pażar zmioŭ ŭsie budynki, a tut prad nowym rokam bank pradaŭ i resztu majątku. Tak-to skónczyła sia panawanie Saskowoja.

Tralalonaczkuż tuju biednuju my, złażyŭszy sia z duszy pa dziesiać groszy, addali, jak swajo dzicia, da Marciśki krywoj na mamki na rok, a dalej nia wiedali szto i rabić z biednaj